Dawne skromne wiejskie warsztaty zegarmistrzowskie odeszły w niepamięć. Dzisiejsze fabryki kojarzą swoje nazwy z postaciami współczesnej architektury.
Żonkile, zapachy, opalanie, odmierzanie czasu… Alain Corbin, francuski historyk, badacz dziejów XIX wieku nauczył nas, że wszystko ma swoją historię.
Zegarmistrzostwo nie są tu wyjątkiem.
Zdaniem wielu ekspertów wynalezienie pierwszego zegarka ze sprężyną spiralną przez holenderskiego uczonego Huygensa w 1675 roku wyznacza początek nowoczesnego zegarmistrzostwa, ale pojawienie się manufaktur jest stosunkowo niedawne.
„Ich narodziny można prześledzić do 1830 roku w Genewie, w czasie, gdy powstawały pierwsze luksusowe marki” – objaśnia Olivier R. Müller, założyciel szwajcarskiej firmy konsultingowej LuxeConsult zajmującej się zegarmistrzostwem.
Wcześniej produkcja była rozproszona wśród różnych wyspecjalizowanych rzemieślników, a „marka” była jedynie elementem komunikacji.
Przez dwa stulecia warsztaty te ograniczały się do funkcji produkcyjnych, ale wkrótce zyskały zupełnie nowy wymiar, stając się centralnym punktem komunikacji dla wysokiej klasy wyrobów i marek.
Trend ten jest stosunkowo nowy i zbiega się w czasie z renesansem zegarków mechanicznych zapoczątkowanym przez firmę Blancpain w 1983 roku. Od tej pory fakt bycia manufakturą z mniej lub bardziej zintegrowaną produkcją pozwalał marce na znalezienie się w kręgu najlepszych zegarmistrzów.
Zainspirowany przez wielkie winnice w Stanach Zjednoczonych, Francji i Austrii, które powierzyły modernizację swoich winiarni słynnym architektom, Cartier wyznaczył trend w zegarmistrzostwie dzięki Jeanowi Nouvelowi, któremu w 1992 roku zlecono budowę obiektów w Villeret-Saint-Imier. Koncepcja ta natychmiast zyskała naśladowców.
I nie bez powodu. Skojarzenie gwiazdorskiego architekta z konstrukcją manufaktury to wektor komunikacyjny, to coś więcej niż prestiżowa historia, to kwestia utrwalenia marki poprzez ponadczasową konstrukcję.
Co więcej, od kilku lat producenci zegarków chcą być wyraźnie postrzegani w swoim rodzinnym otoczeniu. W przeciwieństwie do firm, które kultywują tajemnicę, udostępniając „święte miejsca” tylko dla kilku partnerów, którzy wykazali się odpowiednimi kwalifikacjami, Franck Muller jako pierwszy prezentuje swoją produkcję rzemieślniczą. Klienci, sprzedawcy, dziennikarze… wszyscy są przyjmowani w samym sercu fabryki, które nazwał Watchland.
To dobry czas na poszukiwanie sensu, a nic tak nie poprawia samopoczucia klientów, jak przedstawienie swoich aktywów w odpowiedniej perspektywie, aby mieli poczucie, że otrzymują produkt wart swojej ceny.
Od dziesięciu lat w fabrykach rozwijają się muzea, galerie dziedzictwa kulturowego, warsztaty montażu mechanizmów i wycieczki.
Wycieczki te, przeznaczone dla najbardziej lojalnych klientów, stanowią nowe wyzwania. W przeciwieństwie do sklepów, których wystrój zmienia się wraz z upływem czasu, fabryki są budowane z myślą o trwałości.
Co więcej, muszą one uwzględniać wartości marki, dlatego konieczne jest zapewnienie ciągłości między intelektualnym podejściem architekta a światem zegarmistrza.
„Warsztat to miejsce, budynek i stan umysłu, który przekazuje wiele z wartości i historii firmy” – potwierdza Catherine Rénier, Dyrektor Generalny Jaeger-LeCoultre.
Firma, założona w sercu Vallée de Joux w 1883 r., która łączy pod jednym dachem 180 umiejętności, nie wybrała sztandarowej postaci dla swoich kolejnych ekspansji. „Dbamy o prostotę i dyskrecję, dlatego nasze budynki są przede wszystkim funkcjonalne. Podobnie jak w naszych zegarkach, to, co najbardziej wartościowe, znajduje się wewnątrz”.
I wreszcie, jak przyjąć rosnącą liczbę gości bez zakłócania tempa produkcji? „Otwarcie drzwi fabryki wymaga poważnych zmian” – przyznaje Catherine Rénier, nie podając kwoty przeznaczonej na scenografię miejsc pracy.
Faktem jest, że Jaeger-LeCoultre, podobnie jak wielu konkurentów, zdecydowało się przenieść swoje funkcje administracyjne do Genewy. Czy oznacza to, że warsztaty nie są już bijącym sercem zegarmistrzostwa?
To tylko przekaźnik biznesowy zlokalizowany bliżej lotniska i siedziby grupy. Niemniej jednak, boom w genewskiej strefie przemysłowej Plan-les-Ouates zwanej Plan-les-Watches, w której mieszka więcej prezesów firm zegarmistrzowskich niż mieszkańców, potwierdza ten trend.
Położona blisko lotniska, autostrady, Genewy i granicy z Francją ta strefa przemysłowa stanowi atut przy rekrutacji pracowników.
„Nowe pokolenia, bardziej miejskie i bardziej mobilne, nie chcą już znosić surowych zim w odizolowanych regionach, takich jak La Chaux-de-Fonds czy Vallée de Joux”- zauważa jeden z koneserów.
Ale czy nie jest ryzykowne oddzielanie przestrzeni decyzyjnych od przestrzeni produkcyjnych, aby przekształcić te ostatnie w miejsca turystyczne?
Firmy Audemars Piguet i Jaeger-LeCoultre zrobiły symboliczny krok naprzód, nawiązując współpracę z lokalnymi biurami turystycznymi i kładąc kamień węgielny pod nową formę turystyki.
Hôtel des Horlogers (Hotel Zegarmistrzów) należący do Audemars Piguet jest obecnie odnawiany pod egidą duńskiego biura architektonicznego BIG. „Będzie mieścił 50 pokoi, spa, dwie restauracje, bar, stoki narciarskie i przyciągnie szerszą klientelę, która odkryje piękno doliny.
„Bardzo ważne jest dla nas, aby zaspokoić potrzeby zarówno międzynarodowych podróżnych, jak i naszych lokalnych sąsiadów” – wyjaśniła Jasmine Audemars, prezentując projekt.
„Każde inspirujące zamierzenie, które wpływa na konsumenta końcowego, tworzy emocjonalną więź z marką i z tego powodu wizyty w fabrykach są niezwykle skutecznym narzędziem marketingowym. Używając analogii z winnicami, emocjonalna więź spotkania z rzemieślnikami w wyjątkowym miejscu jest niepowtarzalną okazją do stworzenia tej nierozerwalnej więzi między klientem a producentem” – dodaje Olivier Müller.