Pomiędzy palmami kokosowymi a błękitnym niebem dom, który jest teraz również miejscem pracy Michela Landschoota, otwiera się na Ocean Spokojny… Ten 46-letni informatyk opuścił Bourges w 1999 roku, by osiedlić się na polinezyjskiej wyspie Moorea niedaleko Tahiti. Obecnie pracuje w domu jako konsultant, tworząc strony internetowe dla firm, jednocześnie rzucając okiem na fale wypływające na plażę.
Kto nie marzył, tak jak on, o założeniu biura w domu i wyrwaniu się z nudnej rutyny, metro, spanie, praca? Tysiące ludzi spróbowało tej przygody, czy to jako nomadzi bez stałego biura, czy po prostu woląc pracować w domu w kapciach.
Sekretarki, tłumacze, przedstawiciele handlowi, inżynierowie czy księgowi… wszyscy pracują zdalnie dzięki sieci. Koncepcja telepracy, która pojawiła się w latach 80. ubiegłego wieku obecnie korzysta z postępu technologicznego. Elastyczność korzystania z sieci, niski koszt jej użytkowania i szybkie połączenia pozwalają na inną organizację pracy. To samo dotyczy laptopów i innych narzędzi do pracy grupowej (oprogramowania udostępniania danych), które są obecnie ogólnodostępne.
Na przykład oprogramowanie Lotus Notes pozwala kierownictwu lub niezależnym konsultantom znajdującym się w dowolnym miejscu na świecie pracować na tych samych dokumentach. Pracownicy, którzy dojeżdżają do pracy (jeden dzień w domu, jeden dzień w pracy), mogą korzystać z innego programu komputerowego, pcAnywhere do zdalnego odzyskiwania zawartości dysku twardego komputera.
Wreszcie, bezpieczeństwo transferów, które jest kwestią wrażliwą, ma tendencję do poprawy, a nowe oprogramowanie szyfrujące gwarantuje poufność danych lepiej niż dotychczas.
Nic więc dziwnego, że coraz więcej osób decyduje się na telepracę. Na przykład we Francji w 2020 roku na ten krok zdecydowało się już 420 tys. pracowników. Jest to skromna liczba, bo zaledwie 1,8% ludności aktywnej zawodowo, ale z czasem zaczęła wzrastać.
Kryzys COVID-19 spowodował nagłą potrzebę wprowadzenia lub usprawnienia telepracy przez wiele firm i ich pracowników. W ułatwianiu tego przejścia technologie informacyjno-komunikacyjne odegrały kluczową rolę, umożliwiając kontynuację działalności gospodarczej i dalsze uzyskiwanie dochodów przez znaczną część ludzi.
We wszystkich krajach, dla których dostępne są porównywalne dane, w czasie pandemii COVID-19 nastąpił wzrost wskaźników telepracy, choć zakres tego wzrostu znacznie się różnił.
W Australii, Francji i Wielkiej Brytanii w 2020 r. 47% pracowników pracowało w formie telepracy podczas przestojów. W Japonii, która nie wprowadziła powszechnych blokad, wskaźnik telepracy wzrósł z 10% do 28% w okresie od grudnia 2019 r. do maja 2020 r.
Sektory intensywnie wykorzystujące technologie cyfrowe, takie jak usługi informacyjne i komunikacyjne, usługi profesjonalne, naukowe i techniczne oraz usługi finansowe miały najwyższy wskaźnik telepracy w czasie pandemii – średnio ponad 50% pracowników korzystało z telepracy.
Wskaźniki telepracy w czasie pandemii były wyższe w większych firmach niż w mniejszych, co wynika z mniejszego rozpowszechnienia technologii cyfrowych w tych ostatnich oraz ich specjalizacji w działaniach, które w mniejszym stopniu nadają się do pracy zdalnej.
Zauważono, że w czasie trwania pandemii pracownicy z wyższymi kwalifikacjami byli bardziej podatni na zatrudnienie w formie telepracy. Na przykład w Stanach Zjednoczonych wskaźnik telepracy wśród osób z tytułem magistra lub doktora był 15 razy wyższy niż wśród pracowników o niskich kwalifikacjach.
W większości krajów, dla których dostępne są dane, wskaźnik telepracy kobiet w czasie pandemii był znacznie wyższy niż mężczyzn, choć różnica ta była mniejsza w Danii, Szwecji i Wielkiej Brytanii.
Postrzegana wydajność telepracy wydaje się być silnie skorelowana z chęcią pracy w domu. Mimo że większość firm i osób prywatnych spodziewa się, że będzie korzystać z telepracy w większym stopniu niż przed pandemią, a tylko stosunkowo niewielki odsetek pracowników będzie w przyszłości wykonywać swoje obowiązki pracownicze w formie telepracy w pełnym wymiarze godzin.
Chociaż bardziej autonomiczni samozatrudnieni pracownicy są również paradoksalnie bardziej zależni od uwarunkowań społecznych. Dlatego najlepiej jest wiedzieć, czego można się spodziewać przed rozpoczęciem pracy.
„Nie można zostać freelancerem z dnia na dzień” – ostrzega Andy Weal, tłumacz pracujący w regionie Lyonu. Trzeba mieć odpowiedni profil i wymagane umiejętności. Tylko wtedy będziemy mogli cieszyć się korzyściami dodatkowymi. Niezbędnym warunkiem jest bardzo duża zdolność do adaptacji.
W rzeczywistości telepracownik pracuje sam. Bez regularnego kontaktu ze światem zewnętrznym telepracownicy mogą czuć się odizolowani, a nawet zmarginalizowani. Ponadto często godziny pracy są znacznie dłuższe niż 35 godzin jego etatowych odpowiedników. Wielu freelancerów przyznaje się do pracy w nocy lub w soboty. Często też są skazani na wykonywanie pilnych poleceń i słuchanie narzekań rodziny. A ich wynagrodzenia są średnio niższe o około 30% od normalnie zatrudnionych pracowników.
Niewielką rekompensatą może okazać się fakt, że koszt zamieszkiwania na wsi jest niższy niż w mieście. Wreszcie, ubezpieczenie społeczne telepracowników jest często gorsze i droższe.
W konsekwencji coraz więcej osób pracujących na własny rachunek zrzesza się, aby się wspierać, wymieniać poradami lub lepiej się bronić. Również w tym przypadku Internet jest bardzo pomocny. W sieci „samotnicy” organizują się w społeczności. Teletravailonline.com, AFTT. net, Cyberworkers.com, Kalifeye.com… Te specjalistyczne strony umożliwiają im wpis do katalogów branżowych, wyszukiwanie zleceń, korzystanie z porad technicznych i prowadzenie wzajemnych dyskusji.
Profile tych specjalistów są bardzo zróżnicowane, ponieważ kontury telepracy są wciąż niejasne. Thierry Breton, szef Thompsona i przewodniczący międzyresortowej misji ds. telepracy, mówi o „pracy wykonywanej zdalnie za pomocą narzędzi komputerowych”.
W ten sposób zleceniodawca nie ma możliwości monitorowania wykonania zadania.
Definicja ta obejmuje w rzeczywistości cztery główne praktyki. Po pierwsze, „solówki”.
Tych 45 000 freelancerów, znanych również jako Soho (małe biuro/biuro domowe), pracuje w domu na rzecz swoich klientów. Drugą kategorię stanowią telepracownicy wędrowni (przedstawiciele handlowi itp.). Trzecia kategoria, osoby dojeżdżające do pracy, obejmuje tych, którzy na zmianę pracują w biurze i w domu. Na koniec należy wspomnieć o mniej rozpowszechnionej grupie osób pracujących w telecentrach. Dzięki tej formule kilka firm może zapewnić kilku swoim pracownikom lokal użytkowy bliżej ich miejsca zamieszkania.
Ale nie tylko pracownicy korzystają z telepracy. Mogą na tym skorzystać firmy, ale także społeczność lokalna. Zwłaszcza w przypadku „dojazdów do pracy” firmy ograniczają koszty stałe i korzystają ze zwiększonej wydajności. Konieczne będzie jednak przezwyciężenie niechęci różnych szczebli zarządzania, które będą zmuszone do ponownego przemyślenia swojego systemu zarządzania.
„Pojęcie ‘Widzę cię, więc pracujesz’ jest już nieaktualne”- mówi Denis Ettighoffer, konsultant ds. organizacji.
Przyszły menedżer nie będzie już rozpoznawany na podstawie wielkości swojego biura czy liczby pracowników. To właśnie jego poziom dostępu i interwencji na wspólnym serwerze sprawi, że stanie się kluczowym elementem.
Niektóre duże grupy są już pionierami. Na przykład France Télécom zatrudniała w pierwszej połowie 2000 r. około 8 600 pracowników zdalnych, co stanowiło 5,6% jej personelu. Niektórzy z tych pracowników są wyposażeni w pakiet „nomadyczna usługa komputerowa”, składający się z laptopa z modemem, zestawu edukacyjnego i gorącej linii. Ponadto 4 000 pracowników France Telecom korzysta już z narzędzi oprogramowania do pracy grupowej.
Telepraca też jest rutyną. Co prawda bardziej wygodną i dopasowaną do własnych potrzeb, ale zadania do wykonania nigdy się nie zmieniają, tylko miejscówka.